Wypisz Wymaluj
Jestem! Nadal daleko od zakrętu. Dziękuję, jakoś leci. Możliwe, że pójdę na spacer zanim pozwolę sobie na wysłuchanie jedynej mówiącej, jedynego słusznego. Nie mam ochoty na ramkę i cięty bukiet. Możliwe, że założę kalosze i wyruszę w błoto. Inna opcja przewiduje występ na scenie. Więc może odwołam się do zmysłów. Tych wiecznie mało.
Zaskakujące niezrozumienie filozofii psychologii zmysłu zamotało mnie i odprowadziło grzecznie do domu. Z jednej strony pogalopowałam daaaleko w temacie zmysłowej praktyki - oj jakaż to pewna byłam swych opinii! taaak... A już po chwili stałam się pierwszą zmysłodeską mej opustoszałej mieściny. Informacja kluczowa: spotkanie zadbanego, inteligentnego, dysponującego zmyślnym dowcipem sytuacyjnym, czterdziestolatka, tu, w późną noc, przez zadbaną czterdziestolatkę singielkę, wracającą do domu bez konkretnej konieczności czy planu zagospodarowania tego późnonocnego czasu ... tak, to cud. Przepastne zbiory spojrzeń, dotyków dłoni, ulotnego zapatrzenia, porozumienia w pół głoski!
Z jakiegoś powodu, gdy ktoś celuje we mnie zmyślnymi zdaniami w stylu "pięknaś", "mądraś" etc. - znikam. Może nie dosłownie, dosłownie to "przesuwam się". Staję/siadam obok i widzę przelatujące w kierunku rozmówczyni frazesy, przeplecione nierzadko maciejką czy Tetmajerem. Z miejsca rozpoczynam proces współczucia i nawet chichram się (nie w głos!) z zaistniałej niezręczności. Biedny rozmówca. On tak serio? Przysposabia przekonującą minę. Patrzy JEJ prosto w oczy. Możliwe, że nawet wierzy w to, co mu się wymyka. Muska, niby przypadkiem jej skroń i miętoli włosy.
Przyglądam się sytuacjom i czuję mocno własne znudzenie. To nie zakręt, to prosta. Moje prawo jest prawe, a lewo lewe. Pan nie kocha swojej żony?